Jak wyliczył Władek Łoboz, tegoroczne kolędowanie do Kamiannej w Święto Trzech Króli było dziesiątym z kolei, a więc mały jubileusz. Jest tak skrupulatny w statystykach jak śp. Maciej Zaremba, więc raczej się nie myli, tym bardziej, że od czasu gdy wprowadził do programu wycieczek ubieranie choinki dla zwierząt, jest ich etatowym prowadzącym. W grupie 37 osób wysiedliśmy w Piorunce, tuż za Przełęczą Huta, gdzie weszliśmy na niebieski szlak prowadzący z Krynicy-Zdroju do Nowego Sącza. Cały szlak liczy ponad 42 km, więc ma długość maratonu. My mieliśmy do pokonania tylko jego mały fragment – 9 km. Początkowo dokuczał nam porywisty wiatr, ale gdy zagłębiliśmy się w las już nie był odczuwalny. Śniegu jak na lekarstwo, ale na tyle wystarczająco, by nie dreptać po błocie. Minęliśmy Pasieczkę i gdzieś w połowie drogi, pod Jaworynkami zwanymi też Sołtysem, rozpaliliśmy ognisko, a na upatrzonych jodełkach ubraliśmy choinkę dla leśnych mieszkańców wieszając marchewki, ziemniaki, jabłka, liście kapusty, a nawet kawałki niesolonej słoniny. Gdy dorośli piekli kiełbaski i „stroili” gardła do kolędowania, dzieci, których było wyjątkowo dużo, ulepiły bałwana. Przy ognisku już miał miejsce zwiastun właściwego kolędowania, które czekało nas niebawem. Na stoku narciarskim Kamianna Ski już kolorowo od pierwszych narciarzy, którzy chyba długo nie pojeżdżą, bo ziemia i trawa już miejscami prześwitują spod warstwy śniegu. Miodową Kawiarenkę w Pasiece Barć opanowaliśmy w całości, robiąc przemeblowanie ze stolikami, tak aby usiąść przy jednym wspólnym, świątecznym stole, a pani w bufecie dwoiła się i troiła, bo kolejka długa. Nie miało to jednak nic wspólnego z „dwójniakami” i „trójniakami”. Gościnni gospodarze przywitali nas tradycyjnie dzbanem miodu. W ruch poszły śpiewniki i po Kamiannej niósł się bogaty repertuar kolęd i pastorałek, a że chór PTT był w mocnym składzie, więc dobrze to wyglądało. (Zbigniew Smajdor)